środa, 27 stycznia 2016

Szew okrężny w praktyce


O tym, jak doszło do sytuacji, z powodu, której musiałam mieć założony szew okrężny można przeczytać we wcześniejszym poście.

Teraz napiszę, jak wyglądało samo założenie szwu i co działo się po jego założeniu. Sam szew miałam założony około 8.45 rano na sali zabiegowej. A więc dokładnie wygląda to tak, że oczywiście śniadanka się nie je, a wieczór wcześniej można zjeść lekką kolację oraz ostatni raz napić się łyka wody o 00.00. Zabieg przebiega w znieczuleniu ogólnym, więc odpływa się całkowicie. Niemniej wcześniej, kiedy jeszcze jesteś w kontakcie, trzeba się ułożyć lekarzowi z nogami jak do porodu, wiadomo, a lekarz psika mnóstwo psikacza, które jest czymś co dezynfekuje. 

Jak się potem dowiedziałam, szew, technicznie polega na tym, że igłą wbijają się w szyjkę a potem ją jakoś chyba oplątują. Ja zastanawiałam się wcześniej, czy tą igłę właśnie wbijają w szyjkę, czy też tylko jakoś oplątują szyjkę, okazuje się, że wbijają. Trwa to dosłownie 5-10 min, w zależności od doświadczenia lekarza i leci się na salę obserwacyjną, ja akurat na salę przy dyżurce położnych. Tam wybudzają, wołąjąc Twoje imię. Na szczęście zawsze się wybudzałam ( raz przy tym szwie i dwa razy przy poronieniu) :). Potem jesteś jakby na lekkim odlocie jeszcze kilkanaście minut, by powoli wracać do świata. Dawali mi jakąś kroplówę jeszcze, po której chciało mi się niemiłosiernie siku. Próbówałam załatwić się do kaczki, ale nie polecam - tak się wszystko zablokowało, że ani jedna kropla nie poleciała, a leżałam na niej z 15 minut. Ta kaczka nie specjalnie nie przeraziła, opiekowałam się umierającym Tatą i z tak przykrymi rzeczami miałam do czynienia na codzień. Przywołało to wspomnienia...
Potrzeba siku była tak mocna, że położna po godzinie po wybudzeniu pozwoliła mi iść do WC. Swoją drogą, to trochę dziwne, a w sumie nieodpowiedzialne, że pozwoliła mi na ten spacer do tego WC, bo powiem szczerze, że myślałam, że odlecę w kabinie. Ledwo tam doszłam, jak zobaczyłam deskę klozetową to się niezmiernie ucieszyłam, bo mogłam spocząć i zacząć modlić sie bym nie zemdlała. Napewno były tam te alarmy, ale nie myślałam wtedy o nich. W każdym razie jakoś doszłam z powrotem i z ulgą położyłam się na moje łóżeczko.

Po dwóch godzinach przywieźli mnie do mojej sali. Tam leżałam jeszcze bezsilna i skołowana jakieś 4 h.

Po takim zabiegu wszyscy lekarze pytają non stop o to czy boli mnie brzuch. Lekarz tłumaczył, że przez szew macica zaczyna się stawiać, bo ma inne warunki, szyjka jest ściśnięta i macica zaczyna pracować, by ewentualnie wykurzyć wroga jakim jest szew. Ja byłam jakaś szczególna, bo mnie brzuch nie bolał nic a nic. Stresowały mnie tylko te pytania lekarzy, bo zaczęłam mega obserwować czy mnie boli czy nie. Chcieli mi na noc dać zastrzyk rozkurczowy w pupę, ale że nie bolało, to stwierdzili, ze może nie dadzą, ale że jak tylko lekko zacznie boleć, to mam pędzić do położnych, by mi dały. Żeby nie czekać, aż ból się rozkręci. Stwiedziłam, że nie mam zamiaru nie spać całej nocy i zastanawiać się , czy boli, czy nie boli. A jak prześpię ten ból? Jak zacznie boleć w nocy i obudzę się w ogromnym bólem. Poszłam przed snem po zastrzyk, w sumie taki zapobiegawczy.

Ale ten brzuch potrafi naprawdę boleć - koleżanką z sali obok, która miała szyjkę szytą po mnie bolał niesamowicie, skręcała się z bólu, a cały następny dzień spędziła pod kroplówką ze środkiem wyciszającym skurcze. Moja inna koleżanka, która miała założony szew, również odczuwała duży ból brzucha Super, że chociaż to mnie ominęło, że nie musiałam się stresować.

Rano po zabiegu, po sprawdzeniu czy szew się trzyma, wypytaniu mnie czy mnie nie boli wypisali mnie do domu.

W szpitalu byłam w sumie 1,5 tygodnia, ale przez te 1,5 tygodnia leczona byłam z powodu bakteryjnej infekcji, którą, jak się okazało miałam, a którą koniecznie trzeba wyleczyć. Z tym leczeniem to też taka lekka ściema, bo podają celowany antybiotyk, po czym, następnego dnia, po zażyciu całej dawki, wykonują szew. Pewności, czy bakterii nie ma, nikt nie ma. Ale leczyć muszą napewno.

Następnym razem napiszę o trybie życie jakie prowadziłam posiadając szew.

Pozdrawiam, 

Brak komentarzy: