niedziela, 17 stycznia 2016

Krwiak podkosmówkowy w ciąży



Krwiak to moja zmora. Gdy coś się dzieje złego, ja lubię działać, lubię mieć wpływ na bieg wydarzeń. Gdy pojawi się krwiak w ciąży, nie za bardzo mamy na cokolwiek wpływ. Droga walki z krwiakiem jest tylko  jedna: oszczędny tryb życie, ale głównie leżenie. 

Mój pojawił się nagle w 8 tygodniu ciąży. To była moja czwarta ciąża. W dwóch poraniałam krwawiąc a w jednej miałam wielkiego krwiaka, ale nie krwawiłam, ale w 8 tygodniu ciąży, serce nie biło. Biorąc pod uwagę moją historię wiedziałam, że coś może zacząć się dziać i mimo, że pragnęłam, by wszystko było dobrze, niejako wyczekiwałam tego dnia, kiedy coś będzie nie tak.

W niedzielę zaczęłam się gorzej czuć, bo przyszło przeziębienie, które było umiarkowane w swojej sile, ale niedobre dla mnie było to, że zaczęłam mocno psikać. To mnie najbardziej stresowało. We wtorek byłam na wizycie, podczas której lekarz zapewniła mnie, że wszystko jest w należytym porządku. Ja leczyłam domowymi sposobami przeziębienie i odpoczywałam. W piątek wszystko było ok, aż do popołudniu, kiedy nagle ze mnie coś poleciało. Idę do ubikacji a tam wielkie chlust to toalety, coś poleciało. Patrzę o to coś wielkości połowy jajka. Płacz, drzęnie rąk, niedowierzanie...
Mój dzidziuś poleciał do WC....:( Nie mogłam sobie tego wyobrazić, założyłam podpaskę, spojrzałam na godzinę, za 15 minut miał przyjechać mąż z pracy. Wyczekałam na niego, jak tylko wszedł, zobaczywszy mnie i usłyszawszy jak płaczę, przerażony pyta co się stało. Mówię poroniłam, nie wytrzymam tego, jedziemy na IP, chcę wiedzieć czy to koniec.  Pojechaliśmy, pech chciał, że to fatalnego szpitala. Babka mówi, że krwawię, najpewniej to poronienie. Ale pójdzie ze mną na USG. Sprzęt mieli taki, że chyba po wojnie do kupili i nigdy nie wymieniali. Ona patrzy na monitor i mówi, że zawoła starszą Panią doktor, bo musi coś skonsultować. Starsza doktor patrzy i mówi : "No co? Serce bije, zarodek z bijącym sercem. A tu rana po krwiaku - miała Pani krwiaka, który się uwolnił" To były najpiękniejsze słowa, jakie mogłam usłyszeć. Serce bije!!! Jest moja dzidzia, żyje. 

To pół jajka, to był krwiak, który się utworzył i który się ewakuował. Na tej IP nic więcej się nie dowiedziałam, poza tym, że mam leżeć w domu. Napisałam do swojej lekarz, która w tym czasie była zagranicą. Odpowiedziała, że jak krwiak się uwolnił to dobrze, że mam leżeć. I leżałam tak 9 tygodni, tylko wizyta w WC, to wszystko, poza tym leżenie. Pełna obsługa przez męża, który od tej pory musiał wszystko sam robić. Leżałam posłusznie, choć myślałam, że nie dam rady. Kryzysy przychodziły często. 

Krwawiłam dalej, ale każdego dnia co raz mniej. Krew przybierała kolor brązowy, to lepiej niż czerwony. Po tygodniu pojechałam samochodem jako pasażer, wysiadłam i usiadłam na ławce. Po tym krwawiłam mocniej :( A następnego dnia znów pojawiłam się na IP, bo pojawiło się mocne, żywe krwawienie. Mały krwiak przy ujściu szyjki. Z tego również wyszłam dzięki leżeniu. Rana goiła się, a mały krwiak zanikał.

Z mojego doświadczenia wiem, że ważna w rokowaniu jest lokalizacja krwiaka. Jeśli jest duży i blisko pęcherza płodowego czyni duże niebezpieczeństwo. Poza tym, nie mogłam pojąć dlaczego medycyna nie wie, dlaczego te krwiaki się pojawiają. Moja lekarz mówiła, że przyczyn może być mnóstwo. Gdy się pojawi, trzeba leżeć, by ruchem nie prowokować i stwarzać warunków do jego wzrostu. Jedna lekarka, trochę dziwna, na IP, stwierdziła, że leżenie nic nie pomaga, ale pacjentki oczekują, jakiegoś działania, zalecenia w takiej sytuacji, dlatego się mówi, by leżały - dziwne to, prawda? 

Ja jednak wierzę tym, którzy mówią, że należy leżeć - sama się przekonałam, że ruch źle oddziaływuje na krwiaka. Nikomu go nie życzę, a jeśli się komuś zdarzy, życzę wytrwałości podczas leżenia, bo jest ona potrzebna. Potrzebne są także pomysły na wykorzystanie czasu leżąc, ale o tym pewnie jeszcze napiszę. 


Brak komentarzy: